Archiwum 22 marca 2020


Żurawim kluczem do tyłu
22 marca 2020, 14:06

To jak małe sukcesy dziecka. Wstać. Ubrać się. Zamienić kilka słów z bliskimi. Zjeść coś.

Właśnie - jedzenie, podczas gdy żołądek jest zaciśnięty jak pięści zdenerwowanego człowieka, który powstrzymuje się przed ostatecznym zadaniem ciosu wkurwiającemu rozmówcy.

Płacz. Podobno łzy oczyszczają, ale po co tyle ilości substancji nawilżającej? Z tej ilości cieczy można byłoby już śmiało stworzyć małe oczko wodne. I ten pozorny brak kontroli emocji podczas wpadania do wewnętrznego dołka rozkopanych pragnień i  marzeń.

Mam na imię Noelle i mam 21 lat i stwierdzono u mnie borderline. Jeśli tu trafiłeś/-aś, to oznacza, że wiesz, czym jest osobowość z pogranicza. Jeśli nie, nie będę wstawiać tu żargonu naukowego, lecz dam Ci poznać borderline z perspektywy osoby, która sama się z nim zmaga.

A teraz opowiem Ci, jak czułam się zanim trafiłam na oddział dzienny i dokończyłam tam terapię.

Kilka miesięcy temu

To tak jakby odłamki nieba spadały na głowę, a przyklejone do nich gwiazdy paliły swoim niedostępnym pięknem. Plum. Kolejna łza do kolekcji. Plum. Kolejna kropla czerwonej cieczy wydostaje się na zewnątrz. Myśli. Kłębią się jak chmury na niebieskim niebie. Przybierają różne kształty. Psa, kota, rodziców, utraconych przyjaciół. A kiedy zbliżasz się do nich z nadzieją dotknięcia pierzastych obłoków, zmieniają swój wygląd i w jednej chwili stają się potworem z wielkimi zębami, który chce wchłonąć najpierw wszystko, na czym ci zależy, a potem ciebie. Z czasem okaże się, że ten potwór ma na imię Przeszłość. I to ty karmisz go swoimi niezdrowymi przyzwyczajeniami, tęsknotą, na nowo przywoływanymi wspomnieniami. Ja swojego karmię od 15 lat, a od pół roku próbuję nie reagować na jego porywcze kwilenie. Nie uwierzycie, nie jest to takie proste. Czasami zdarza się wręcz, że patrząc w oczy tych, którzy są dla mnie wszystkim, dostrzegam odbicie swojego potwora. I wtedy to ja przepoczwarzam się w niego. Jestem nim w ich oczach. Mam wtedy wielkie zęby i próbuję wchłonąć tych, na których najbardziej mi zależy. Jednak ludzie wyczuwają obecność Noelli M. i odchodzą. Czasami tylko w moim wyobrażeniu, czasami naprawdę.

Trzy dni temu straciłam swój parasol ochronny. Niechcący rozerwałam materiał pokrywający drucianą konstrukcję, przez co parasol nie może osłonić mnie ani przed deszczem, ani przed zbyt palącymi promieniami słońca. Chciałam go wyrzucić, ale parasol sam mnie uprzedził i zagubił się w moim wielkim świecie chaosu. A na imię miał Narcyz. I tym razem do mnie przemówił. Na początku ostro, potem trochę łagodniej. Powiedział, że nie ma siły już mnie ochraniać przed gradobiciem moich łez, bo jego powłoka nie jest kuloodporna. Powiedział, że potrzebuje czasu na regenerację, bo materiał pokrywający drucianą konstrukcję Narcyzo-parasola coraz szybciej się zużywa. I odszedł, zostawiając mnie na otwartej przestrzeni, której pustka odbijała w sobie jedynie echo moich łez. Podobno to nie koniec naszej znajomości, bo za ponad miesiąc jeszcze raz się spotkamy i spróbujemy porozmawiać bez zbędnego patosu, bez zbędnej emocjonalności. Ale czy do tego dojdzie? Zaufanie, podobnie jak poczuci opuszczenia jest szorstką częścią życia.

 

22 marca 2020 r.

Do ponowienia kontaktu nie doszło. Parasol się zużył, a ja zdobyłam nowe pancerze ochronne. Tutaj też zamierzam publikować moje wywiady z emocjami. Rozmowy kontrolowane nie są tak trudne do przebycia.